Good morning!!!!!!!!!!!!!! Po
dłuższej przerwie wracam do aktywności blogowej. Ania niestety już wyjechała,
ale dzięki jej pobytowi udało się zgromadzić sporo zdjęć i dokumentacji do
kolejnych wpisów :)
Dzisiejszy będzie o jedzeniu w USA :) I żeby uniknąć elaboratu – będzie w punktach. Krótko
i treściwie, I hope!
Burgers – czyli wszelakiego
rodzaju hamburgery. Ania jest mistrzynią w ich przyrządzaniu (piecze nawet
bułki w domu), więc ciężko było ją czymś zaskoczyć, ale się udało! Wyobraźcie
sobie hamburgera, który zamiast w bułce jest podawany w...liściach sałaty :)
Podobno taki „protein style” jest dużo smaczniejszy, lżejszy i zdrowszy. Ja nie
próbowałam, ale Jacek i Ania je uwielbiają. Generalnie jeśli ktoś nie przepada za hamburgerami –
będzie mieć tutaj ciężko. Choć zawsze są jeszcze hot dogi i corn dogi (ja nie
odważyłam się ich spróbować) :)
Pierwszy burger - proteinowy :)
Quasi francuska bagietka, a w niej hamburger :)
Klasyka :)
Chicken – skrzydełka w roli
głównej. Wersja Buffalo dostępna również w Polsce – polecam, pomimo, że za
kurczakiem osobiście nie przepadam (nigdy nie uważałam drobiu za prawdziwe
mięso).
Diners – amerykańskie knajpy
(ciężko je nazwać restauracjami) z typowym amerykańskim jedzeniem. Uświadomiono
mnie, że są diners, w których można zjeść wspaniałe jedzenie (choć niezdrowe na
maksa), jak również diners, gdzie zjesz, co tu dużo pisać, po prostu podle.
Ponieważ póki, co trafiam na drugi typ diners nie mam dla nich serca :(
Ale wystrój jest zawsze fajny!
/źródło: http://www.yelp.com/biz_photos/archies-american-diner-pacific-grove?select=QbxPX8ErIiBW2nQpdwTyeQ#QbxPX8ErIiBW2nQpdwTyeQ/
Sandwich – mniam! Polecam w sprawdzonym
miejscu. Amerykanie często jedzą lekki obiad około południa, a
potem popołudniu ciepłą kolację (obiad). Czy taka znowu ciepła to bym polemizowała,
ale kanapki cieszą się tutaj popularnością :) Są oczywiście odpowiednio wielkie :)
/źródło: http://randyssandwichshop.com/
Italian food – to, co nas bardzo
zaskoczyło in minus to ceny włoskiego jedzenia. Bardzo wysokie! W życiu nie
widziałam tak drogich makaronów i pizz, a co najgorsze za ceną wcale nie idzie
jakaś specjalna jakość. Po prostu, co europejskie musi kosztować...
Mexican and other food – mnóstwo
meksykańskich knajpek, fast foodów etc. Skorzystaliśmy z usług jednej z
bardziej popularnych sieciowych restauracji serwujących mexican food – ok, ale
już raczej nie powtórzymy tej przygody. Ogromna ilość takich miejsc to chyba
domena Kalifornii. Ale prawda jest taka, że w USA znajdziesz jedzenie z całego
świata. Trzeba tylko dobrze poszukać :) Są również sklepy z polskim jedzeniem – i to nie tak znowu
daleko :)
Cold, fast & continuous –
takimi przymiotnikami można określić sposób jedzenia Amerykanów. Cold, bo
umówmy się, ale jedzenie podgrzane w mikrofalówce nawet na maksa, szybko stygnie.
A napoje typu shake, iced tea etc. – wszystko zimne!!! Fast – nie tylko w
odniesieniu do junk food, ale też do sposobu jedzenia. Szybko, w drodze, w
biegu. Coffe to go – to wynalazek Amerykanów, jak sądzę. Zapytajcie Włocha czy
pije kawę idąc ulicą :D A tutaj kawa w aucie, w ręce, wszędzie wielkie kubki z
kawą lub innymi napojami. A continuous dotyczy tego, że Amerykanie jedzą ciągle
i nieprzerwanie. Ilość przekąsek, jaka jest tutaj dostępna przerosła moje
najśmielsze oczekiwania! Kto wprowadził zwyczaj jedzenia do kin i wszystkich możliwych miejsc publicznych,
ha?!
Otyłość – problem zdecydowanie
społeczny. Chociaż tutaj w Kalifornii nie widzi się go prawie wcale, wszyscy
dbają o linię, dużo ćwiczą i ogólnie są very fit. Super, że już zauważono, iż
to, co się je wpływa na to jak się wygląda, ale ciągle jeszcze brakuje
połączenia dotyczącego ilości czasu spędzanego na siedząco w samochodzie, a
tego jak się wygląda. To jednak będzie trudne do uświadomienia w kraju, gdzie
nawet leki w aptece można kupić nie wysiadając z auta. To samo dotyczy też korzystania
z bankomatów!!!
Organic – uuu... wszystko
organic, jak u nas eko. Ale wszystko też modyfikowane genetycznie, więc takie
organic jak u nas eko :)
Trochę nowa ideologia, trochę moda, trochę zdrowiej???
Dania gotowe – na nich
przeżyliśmy pierwsze tygodnie. Można przeżyć. Reszta bez komentarza. W
amerykańskim sklepie spożywczym można kupić nawet gotową jajecznicę w
opakowaniu. Smacznego! A
raczej enjoy!
/źródło: http://www.prepandsave.com/scrambled-eggs-with-bacon.html/
I creme de la creme, czyli American breakfast. Ludzie
Kochani, nie wiem kto dałby radę jadać takie śniadania dzień za dniem!!! Jajka,
boczek, szynka, ziemniaki, sos, kiełbaski i naleśniki najlepiej z jakąś polewą.
Aiuto!!!!!!!!!!!!
Jajka :)
I skromne naleśniki śniadaniowe - w liczbie czterech :)
Reasumując – gdy pytacie za czym tęsknię w USA to z pewnością za Europejską kuchnią, ale póki co dajemy radę!
Zosia uwielbia frytki i hamburgery, a jak dziecko jest szczęśliwe to matka też :)
I last but not least - pamiętacie najgorsza schifetę żywieniową jaką do tej pory tutaj znalazłam? Tak, chodzi o panierowane ciasteczka oreo. Ale jest jeszcze coś lepszego! Pewnie
liczycie na jakieś dobre kalifornijskie winko po powrocie? A co powiecie na
wino czosnkowe? :)
Takie tutaj znalazłam :)
/źródło: https://www.flickr.com/photos/jillclardy/10370303723/
Bye bye!!!