wtorek, 19 maja 2015

Jeden, Święty, Powszechny i Apostolski - czyli rzecz o Kościele :)

Hello again :) Niektórzy z Was pytali mnie czy są jakieś różnice jeśli chodzi o liturgię pomiędzy PL, a USA i generalnie o to, jak wygląda kościół katolicki (KK) w Ameryce. Ad rem :)


W tym wpisie kolejny raz wyjdzie na jaw moja ignorancja. Gdy dowiedziałam się, że jedziemy do Kalifornii byłam pewna, że oto na sześć miesięcy jadę po prostu do kraju pogan. Sic, teraz się śmieję, jak to piszę, ale takie miałam na początku wrażenie. Oczyma duszy mojej widziałam jeden, mały, zapomniany kościół albo lepiej, kaplicę, z jednym bardzo wiekowym księdzem, gdzieś w głębi Kalifornii, do której żeby się dostać trzeba przejechać dziesiątki mil. O jak wielka była moja niewiedza!!!

Jedno wiedziałam na pewno, że będę w mniejszości, ale w USA to naprawdę nie jest problem. Kościołów wokół nas nie jest może zatrzęsienie, ale jest ich kilka, msze są odprawiane kilka razy w ciągu dnia (tylko w kaplicy na kampusie jest jedna dziennie, ale to zrozumiałe, bo tutaj jak wiecie niewiele osób może w ogóle wejść). Jest dużo mniej księży - to fakt, ale przez to też bardziej się docenia ich obecność. Poniżej zamieszczam kilka moich subiektywnych spostrzeżeń, a na koniec będą zdjęcia (tym razem nie moje - mój aparat na razie poległ).

1. Komunia Św. jest zawsze udzielana pod dwoma postaciami. W tygodniu i w niedzielę. To jest bardzo piękne :)
2. Katolicyzm jest tutaj bardzo świadomy i praktycznie wszyscy obecni na mszy przystępują do Komunii. Jest też dużo nawróceń, tzn. ludzie dorośli proszą o chrzest. Np. w Wielką Sobotę KK powiększył się o dwudziestu nowych katolików tylko tutaj w Monterey!
3. Wspominałam, że jest tutaj dużo mniej księży. To skutkuje bardzo dużym zaangażowaniem ludzi świeckich w sprawy parafii i kościoła. Świeccy przygotowują całą mszę, czuwają nad jej przebiegiem, jest bardzo dużo szafarzy Komunii Św., nie tylko wśród mężczyzn, ale i wśród kobiet. Świeccy prowadzą też dużo modlitw, np. wszystkie drogi krzyżowe na kampusie w każdy piątek Wielkiego Postu były prowadzone przez świeckich, nie było na nich księdza. Ale spokojnie: msze odprawiają księża :)
4. Porządek :) Gdy się spóźnisz na mszę, pan czuwający w daną niedzielę nad liturgią wskaże Ci wolne miejsce w ławce. Do komunii idzie się ławkami, jak w zakonie, nie swobodnie. Tego musiałam się nauczyć :)
5. Kościół jest trochę jak dom. Nie jest nas bardzo dużo więc większość osób się zna, a ksiądz zna większość swoich parafian. Po mszy św. niedzielnej jest zawsze poczęstunek dla wszystkich w ogrodzie parafialnym (napoje i ciastka), który finansujemy z naszych coniedzielnych składek. Takie spotkania są bardzo fajne - poznaje się mnóstwo ludzi, można pogadać o ciekawych inicjatywach, no i dzieci je uwielbiają. Zosia zawsze pyta czy po mszy idziemy do ogródka na ciastko :) Co ja jej będę mówić w Polsce?! :)

Jest jeszcze wiele innych drobnych różnic, o których pisanie zajęłoby mi pewnie co najmniej dwa dni :) Wspomnę jeszcze, że do mszy niedzielnej przygrywa pan na pianinie, nie na organach :) A tuż przed rozpoczęciem mszy zawsze prosi, aby przywitać się ze sobą nawzajem, co jest miłym zwyczajem.

Wreszcie, kilka słów o tym, komu zawdzięczam obecność KK na tych terenach. Junipero Serra, misjonarz z XVIII wieku, który założył aż 9 kalifornijskich misji, czyli kościołów będących wówczas ośrodkami życia społecznego i kulturalnego. W tym roku we wrześniu podczas wizyty papieża Franciszka w USA (tak, papież przylatuje do Ameryki, ale niestety tylko na wschodnie wybrzeże) odbędzie się kanonizacja bł. Junipero. I nie byłoby w tym dla mnie nic dziwnego ani zaskakującego (ileż to kanonizacji mamy w Europie w ciągu chociażby jednego roku!), gdyby jedna moja koleżanka trafnie nie zauważyła, że my w Europie mamy dużo świętych, ale oni z Kalifornii praktycznie żadnego. Zapowiada się więc duże wydarzenie :) A wracając do misji to m.in. San Francisco, San Diego, San Jose, Santa Cruz, Santa Clara, Santa Barbara, San Carlo Borromeo (Carmel) - to pokazuje, że Kalifornia misjami stoi :)

A teraz przyszedł czas na zdjęcia:



Misja San Carlo Borromeo w Carmel (źródło: http://www.planetware.com/tourist-attractions-/monterey-us-ca-mn.htm)

 

I jeszcze raz :) (źródło: http://www.focustoframe.com/photo-items/carmel-mission-basilica/)


A to najmniejsza katedra świata, czyli katedra w Monterey :) (źródło: http://www.sancarloscathedral.org/)

 

A tak katedra prezentuje się wewnatrz :) (źródło: https://www.pinterest.com/donnasiemann9/catholic-cathedrals/)

 
A to kościół w Pacific Grove - od razu widać, że to nie misja :) (źródło: https://www.dioceseofmonterey.org/pacific-grove-st-angela-merici-church.aspx)

I to by było na tyle. Jutro czeka nas przeprowadzka i przez sześć tygodni będziemy żyli w iście american dream style :) A potem powrót do hotelu :) 

Na koniec proponuję zdjęcie twórczości własnej naszej rodziny - made by us czyli efekty mieszkania w jednym pomieszczeniu z dwulatkiem :)

 Bye bye!!! :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz