wtorek, 5 maja 2015

What I don't like about America :)

Moi Drodzy, oto w tym poście udzielam odpowiedzi na jedno z pytan, które otrzymałam: co Cie denerwuje w USA :) Oj, jest tego sporo :)

https://www.youtube.com/watch?v=NPlcE3GcoFc (źródło: youtube) - klasyk z West Side Story :) Dużo w nim prawdy, still :)

Poniżej lista, tego, co mnie denerwuje in America (kolejność zupełnie losowa):

1. System miar. O ludzie, człowiek idzie gdziekolwiek i czuje sie jak anlfabeta choc szkoły skonczył. jaka pogoda? Fahrenheit ci odpowie. Ile kupić pomidorów? Funt ci odpowie. Ile zatankować? Galonów oczywiście. Ile Twoje dziecko ma wzrostu? W calach oczywiście, bo kto słyszał o metrze czy centymetrze?! Jak daleko jest z Monterey do Los Angeles? 322... mile oczywiście. AAAAAAA!!! to doprowadza mnie do szału. Codziennie. Funty ogarnęłam, mile też, reszta czeka w kolejce. A no sposób pisania dat. Dzisiaj mamy prosto: 05/05/15, ale już z jutrem jest problem: 05/06/15. Ech...

2. Podatki. Nie, nie ich wysokość, która jest bajeczna (nikt tutaj nie słyszał o 23% VAT - toz to jakis rozbój w biały dzień!!!), ale fakt, że podatki są dodawane do ceny dopiero przy kasie albo w momencie otrzymywania rachunku w restauracji. Oprócz jedzenia (ceny brutto) i benzyny (nie jest opodatkowana!!!) - wszystkie ceny są cenami netto!!! A z cena netto jak z zarobkami brutto, prawda? I tak np. poniżej zdjęcia roweru z ceną netto :) Jak ktoś jest zainteresowany zakupem, proszę o info na priva - zobaczymy, co da się zrobić - dolar troszkę ostatnio spadł :)




3. Powierzchowność kontaktów. Niestety to  duże rozczarowanie. Bo choć Amerykanie zawsze się witają i każdy mówi do obcych "hi, hello, how are you" to praktycznie nikt nie jest zainteresowany odpowiedzią, bo ona jest oczywista" "well, fine, ok". I koniec. Kropka. Tyle. Amerykanie maja więc w sobie coś ze Skandynawów - bardzo konkretni i mimo wszystko chłodni w stosunkach interpersonalnych. No i te ich rozmowy o niczym!!! Ale nie chcę generalizować, choć czasem zdarza mi się zatęsknić za polskim narzekaniem - w USA się nie narzeka!!! Keep smiling you were born to be happy and successful!!! If you are not, it is your...problem. Choć ludzie są tutaj bardzo pomocni, ale o tym w innym poście pt. co lubię w USA ;)
W temacie powierzchowności - piękna trawa, szkoda tylko, że sztuczna :(

4. Jedzenie. Po pierwszych tygodniach postanowiłam zostać wegetarianką, co dla tych, którzy mnie dobrze znają brzmi to co najmniej niewiarygodnie. Nie dlatego, że mam coś przeciwko wegetarianom, tylko dlatego, ze od urodzenia kocham mięso. Ale jedzenie jest tutaj paskudne!!! Tak, nie lubię kuchni amerykańskiej, jest ciężka i niesmaczna. Całe szczęście, że ludzie z całego świata kultywują tutaj swoje tradycje kulinarne bo inaczej naprawdę zostałabym wegetarianką (mięso jest tutaj bardzo ciężkie i niezbyt smaczne, delikatnie mówiąc, za to warzywa pyszne i owoce też - truskawki przez CAŁY ROK!!! na pytania czy GMO - nie odpowiadam...;). Niedługo napisze o "Międzynarodowym Dniu Pokoju" - gdzie wyśpiewam peany na cześć innych kuchni, niż amerykańska, ale to wkrótce :) A i nie mogłam się opanować: przyszło wam kiedyś do głowy, aby zjeść panierowane ciasteczko oreo?! Amerykanom przyszło - sprzedają je!!! AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!

5. Rozmiary. Wszystko jest wielkie. Auta, kubki, ubrania, wszystko. Ludzie też. Zdecydowanie bardziej pod tym względem odnaleźlibyśmy się w Japonii, that is true, but jesteśmy tutaj. Prowadzenie samochodu mniejszego niż przynajmniej SUV jest niemal niebezpieczne, w NY na ulicach królują Chevrolety Suburban (naszym zdaniem spokojnie można w nich mieszkać z całą rodziną), a picie wody ze standardowego europejskiego kubka czy butelki to kabaret. No ale cóż, jaki kraj, takie obyczaje :) Dziwnie jest być małym w wielkich Stanach :)

Mogłabym jeszcze wymieniać, ale dość narzekania - dużo więcej rzeczy mi się tutaj podoba i tego się trzymajmy :)

A poniżej kilka zdjęć :)


Obiecana sójka :)

Kochani rarytas - spośród 156 żyjących na wolności kondorów kalifornijskich udało nam się sfotografować jednego - krążyła ich para :) Są niesamowicie duże i piękne!!!

I na koniec obrazek z naszej majówki - relacja wkrótce!!! Bye bye!!!









2 komentarze:

  1. Gwoli scislosci - jest podatek na benzyne, zarowno federalny jak i stanowy, ale jest on wliczony w cene. Zwroc uwage przy dyspozytorze, jest zawsze podana jego wysokosc.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki! Faktycznie, nie zwróciłam uwagi na dyspozytor, a cena była tak niska, że aż ciężko uwierzyć by zawierała dwa podatki!!! Ale jednak okazuje się, że można tyle płacić za paliwo, tzn. tylko tyle :)

    OdpowiedzUsuń